Strona:Wojciech Kętrzyński - O Mazurach.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pasterz chcąc swą trzodę od wilka obronić, niech pójdzie do kościoła po piasek. Powróciwszy, niech modląc się na około trzody ów piasek rozsypie.
Dziewczyna, która z rana bydło z domu wygania, powinna zawsze — na co przez cały rok zważać trzeba — mieć fartuch na sobie i na głowie czepek; skoro to zaniedba, bydło przez nią spędzone z pewnością stanie się łupem wilka.
Kto na pole idzie, aby siać, powinien zabrać ze sobą stal, chleb, kolendrę i czosnek. Mając te rzeczy przy sobie, może być pewien, że zasiewy jak najświetniéj się udadzą.
Stali przedewszystkiém djabeł się boi. Stali kawałeczek włóż w pieluchy dziecka nowonarodzonego a djabeł już nad niém nie będzie miał żadnéj mocy. Jeśli to się zaniedbuje, często się zdarza, że djabeł dziecko porywa i „odmianka“ czyli podrzutka zostawia, który potém swym rodzicom niemało kłopotu i troski przysparza. Po chrzcie djabeł dzieciom szkodzić nie może.
Krzesiwko ze stali nietylko djabłu, lecz i czarownicom wzbrania przystępu do stajni i obory. W czarownice bowiem lud jeszcze wierzy. Pastorowi K. pokazano takową: miała oczy czerwone, zapalone, chore od niepamiętnych czasów; odbierała mleko krowom, które się były ocieliły i dodawała je swojéj jeszcze cielnéj. Tak samo panią Sokołowską z Szczybał, żonę nauczyciela posądzają ludzie o czary, iż od kilku już miesięcy napuchniętą ma rękę. Czarownica taka do obory nie dostanie się, gdy pod progiem położy się cokolwiek srebra żywego lub trzy krzyżyki stalowe lub wbije się igłę