Strona:Wojciech Kętrzyński - O Mazurach.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i ćwiczyli się w mowie niemieckiéj; w szkołach jednoklasowych musiał oddział najniższy poświęcać na to 12 godzin tygodniowo, średni oddział 8 i najwyższy przynąjmniéj 6 godzin, w skutek czego w szkołach wiejskich już dawno niemczyzna górą, bo nauczyciele po większéj części są albo Niemcy, albo tacy Mazury, którzy ojczystego swego języka już w szkołach zapomnieli. W seminarjach nauczycielskich w Węgoborku i w Karalenie język polski nietylko nie jest językiem wykładowym, lecz nawet nie jest, ile mi wiadomo, przedmiotem wykładów — a tacy ludzie wcale nic lub mało po polsku umiejący mają kształcić ten lud, mają podnieść go moralnie i przerobić na ludzi i obywateli?! Dziś język polski z szkół wiejskich nieomal cały jest wyrugowany w skutek rozporządzenia ministerjalnego z 24 listopada 1865 r., które w XIX wieku dzieci polskie tak dalece ogranicza, że ich język ojczysty tylko w najniższéj klasie jest cierpianym, że jego używania się dozwala nie jako środka do osiągnienia oświaty, lecz jako środek niezbędny do uczenia się po niemiecku. Nie o naukę i oświatę tutaj chodzi — nauka i oświata istnieją tylko dla Niemców — ale o język niemiecki, o germanizację jak najrychlejszą ludu naszego. Jakie to z tego systemu i wynikają skutki, to wiemy wszyscy z własnego doświadczenia. Z tak urządzonych szkół wiejskich Mazur zwykle wychodzi nie umiejąc dobrze ani po polsku ani po niemiecku i w największéj znajdując się ciemnocie, bo nie jest w stanie ani za pomocą jednego ani za pomocą drugiego języka przyrodzone swoje zdolności i swój rozum rozwinąć. Rzecz naturalna, że Mazur będąc w ta-