Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szły ku mnie, pieszczotliwsze od Aniołów Złego,
Aby zamącić spokój w starganem sumieniu —
I duszę mą ze szczytu zwlec kryształowego,
Gdzie, spragniona pokoju, legła w ukojeniu.

Zdawało się chwilami, że kaprys zuchwały
Biodra Antjopy z torsem powiązał efeba —
Tak się bujne jej lędźwie w kibić przelewały. —
Na smagłem ciele szkarłat lśnił zachodu nieba!

— Że lampa cicho zgasła w wyczerpaniu sennem,
Tylko kominek izbę oświetlał ognistą;
Ile razy westchnieniem wybuchał płomiennem,
Krwią nasycał tę skórę, jak ambra złocistą.