Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Baszta, w której obserwował astrolog, stała od strony Wisły, nazywano ją Kaifaszową. Na szczycie jej ustawiony był wiatromierz w kształcie gryfa, którego ruch wydawał piskliwe, smętne tony, podobne do skomlenia psa, co szczególniej w nocy oddziaływało ponuro.
Izba astrologa nie duża, okrągła, obwiedziona była cała zodjakiem niebieskim, miała dwa duże okna na wschód i południe, trzecim zaś otworem okrągłym, umieszczonym w suficie na środku izby, można się było dostać po drabinie na szczyt wieży, gdzie był dość obszerny taras i gdzie stało astrolabium. Prócz wielkiego, wygodnego fotelu i stołu założonego gratami, więcej sprzętów nie było w izbie. Panował tu chłód przykry i osamotnienie, a gruby kurz, osiadły na sprzętach, świadczył, że nie często tu przebywano.
Izba oświetlona była blaskiem księżyca, który już przepołowiony wdzierał się przez okrągłe szyby i odbijał na podłodze i sprzętach jasne, pół okrągłe plamy.
Mistrz Marcin wszedłszy tu, obejrzał się dookoła, westchnął, potem otworzył okno z południa i popatrzał na srebrną wstęgę Wisły, dalej w dal na horyzont, wskazał nań ręką, mówiąc z cicha:
— Tam! tam, ważą się losy świata i chrześcijaństwa. Co będzie? Co będzie?