Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pamiętajcie, że życie moje jakby na włosku tylko wisi. Wiadomości od ciebie, to balsam na me cierpienia. Okrutna macocha nie szczędzi mi dokuczliwych razów. Mści się za upokorzenie, jakiego doznała nie z mojej winy. A ta zbrodniarka, która zniknęła, Agata? Jakże ona potrafiła mnie otumanić! Powiadają, że to przez zazdrość o was. Czy to prawda?
Korybut się zmieszał.
— Mogęż ja wiedzieć, co w duszy tej potwornej dziewki się kryło?
— Ja was tak bardzo miłuję... Niema dla mnie życia na tym świecie, gdy was nie stanie...
— O, droga Jadwigo! Toć ty jesteś moją gwiazdą przewodnią! Gdy patrzę na to niebo usiane gwiazdami, jak w tej chwili, ciebie tam szukam.
— A może-m ja tą oto, która leci gdzieś w przepaść?
Pokazała mu smugę na niebie.
— O nie! tyś tą, która błyszczy pięknie na zachodzie, darząc ludzi nadzieją...
Mistrz Marcin rzucił im w tej chwili znak ostrzegawczy. Korybut ucałował podaną rękę i znikł w ciemościach nocy.
Biedna Jagiellonka patrzała długo za uchodzącym cieniem swego ukochanego. Złowrogie przeczucie owładnęło jej duszę i jęk bolesny wyrwał się z piersi.