Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wieczór przy kominie, a późniejszy nastrój Mohorta ma już Szabla Hetmańska. Proklamacja Chorążego jest jakby żywcem wydarta ze starych raptularzy; w sukmanie krakowskiej Kasztelanica (Szabla Hetmańska) widać Kościuszkowskie tendencje, z całego zaś wiersza wieje duch powszechnego zbratania...
Pol pochwycił żywą nić tradycyj szlacheckich i snuł ją dalej z łatwością niesłychaną. Nikt przed nim takim wierszem, takim rytmem, takiemi obrotami i zwrotami nie władał:

Stanisław był królem — kiep, odpuść mu Panie!
I takie to było jego panowanie;
Bo ani do tańca, ani do różańca,
Nie miał też afektu u szlachty, bo z pruska
Miał czuby strojone, a westy z francuska.
Pokaźny to niby na oko, a tchórzył,
Łaskawy to niby, a naród oburzył.
............
Ja byłem już wówczas na mojej zagrodzie
I żyłem z somsiedztwem w szczerości i zgodzie;
A była tam, panie, szlachcianka uczciwa,
Ba, dziewka, by rzepka, figlarna i żywa!
Więc miałem się żenić; lecz coś mnie ubodło:
Ej! milsza ojczyzna! Wskoczyłem na siodło —
Przyjeżdżam: „Bądź zdrowa!“ — ha, darmo się smucić...
Żal było, lecz umiał człek jakoś to rzucić;
I dalej, na czyste, na tany sierdziste!
Co komu się godzi? Kto kogo podchodzi?
Ha, różnie bywało, jak zwykle w obozie:
Był człowiek pod wozem, lecz częściej na wozie...
Na ostro kochano Ojczyznę, nie płazem.
Broń tylko składano z żywotem zarazem!...
............
(Wieczór przy kominie).