Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
104

Matuszewicz wpadł na czele, —
Pięćset jegrów zbladło;
Wpadł, dowódcę pod koń ściele,
Pięćset jegrów padło:       16

Padli plackiem na kolana,
I o pardon proszą
I pokornie do nóg pana
Karabiny znoszą.       20

„Wszak-to, bracia, się udało!
— Rzekł wódz do powstańców —
„Tylko żwawo! tylko śmiało!
„A nabierzem rańców[1].       24

„Teraz trzeba pójść do grodu.
„Przypnijcie kokardy[2]!
„I wy, dzieci! już za młodu
„Żywcie umysł twardy.“       28

Żwawo chłopcy poskoczyli, —
Jęli orły[3] zrywać,
Stos nakładać jednej chwili,
I przy stosie śpiewać.       32

Na odwachu z ruską bronią
Chodzą już powstańcy,
Chłopcy w rynku żydów gonią,
A pod strażą brańcy.       36

„Co też wódz tam robi w grodzie?“[4]
— „To dziwne pytanie!

  1. w. 24 rańców. Moskiewski wyraz „rance“ oznacza : torby cielęce, w których piechota bieliznę i różne potrzebne drobnostki nosi. Piechota takowe tornistrami mienić zwykła. (Obj. poety).
  2. w. 26 kokardy polskie, powstańcze.
  3. w. 30 orły rosyjskie z urzędów carskich.
  4. w. 37–52. W czterech zwrotkach, tu po sobie następujących, dotknięta zwada sejmikowa naszej szlachty. (Obj. poety).