Strona:Wincenty Kosiakiewicz - Trzydzieści morgów.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No, dlaczego? — zapytał Niemiec. — Wy mnie się podobacie, a i grunt potrzebuje gospodarza. Pracowałbym wam, że ha!
— Ależ — wyście innej wiary.
— To co! To ją zmienię.
— Nie... nie.. skąd wam to w głowie?
Ale pomyślała sobie, że nie byłoby to najgorzej tak zrobić, jak Aplas mówi.
Nie miała do niego wprawdzie ani krzty przekonania; nawet podobał się jej kto inny, i myślała nieraz, aby powtórnie wyjść za mąż. Ale tu miała wyrachowanie. Jak wyjdzie za niego, to już zamknie mu gębę dokumentnie i nareszcie uspokoi się.
Jagna do spokoju wzdychała, niby do raju.
Opierała się jeszcze trochę Aplasowi, ale to tylko ze zwyczaju.
Na jesieni zaś Niemiec przechrzcił się i wziął ślub z Jagną.
Wesele było bardzo sute.





XII.

Smutne to było małżeństwo.
Aplas ani nie tknął ręką roboty. Jagna również gospodarką przestała się zajmować. Oboje pili na zabój.
Gdy byli trzeźwi, to się bili, a na gruncie pracował parobek. Aby spłacić długi, odprzedali znowu dziesięć morgów.
Pozostałe dziesięć morgów starczyło im na trzy lata.
Aplas wszystko zmarnował i, gdy nic już z dobytku nie zostało, porzucił żonę i poszedł w świat.
Jagna, zbiedzona, sponiewierana nędzarka w łachmanach, pozostała sama z dwojgiem dzieci.
Nie wesoło jej było na świecie.

KONIEC.