Przejdź do zawartości

Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
14[176—203
WILLIAM SHAKESPEARE

Bańki, jak woda, i one są niemi.
Lecz gdzież zniknęły?
MAKBET: W powietrzu. Pozory
Ciała odrazu tak się roztopiły,
Jak dech na wietrze. Czemuż nie zostały?
BANKO: Czy to naprawdę było coś takiego,
O czem mówimy? Albo czy też może
Nie zażyliśmy cykuty, wiążącej
Rozum?
MAKBET: Twe dzieci mają być królami.
BANKO: Ty masz być królem.
MAKBET: I tanem Kawdoru.
Czy tak to brzmiało?
BANKO: Taka była nuta
I takie słowa... Lecz któż się tu zbliża?

(wchodzą ROSSE i ANGUS)

ROSSE: Król nasz, Makbecie, z radością wysłuchał
Wieści o twoim sukcesie. Gdy czytał,
Jak narażałeś w walce z buntownikiem
Własną osobę, dziw i chęć uwielbień
Spierały w nim się o to, co zatrzymać,
A co ma tobie ustąpić... I umilkł
Z dziwu, albowiem, przeglądając resztę
Tego samego dnia, zobaczył ciebie,
Jak rozbijałeś norweskie szeregi
Bez strachu przed tem, czegoś sam dokonał:
Przed straszliwemi obrazami śmierci.
Jak grad, tak gęsto sypały się wieści,
Jedna za drugą, a każda dla ciebie
Niosła pochwały za obronę państwa
I rozlewała ją przed nim.
ANGUS: Przysłani
Jesteśmy poto, by ci złożyć dzięki
Imieniem króla naszego i pana,