Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
98[185—218]
WILLIAM SHAKESPEARE

MENTET: To las birnamski.
MALKOLM:Niech każdy z żołnierzy
Zetnie w nim gałąź i niesie przed sobą.
W ten sposób można ukryć liczbę wojska
I zmylić szpiegów w doniesieniach o nas.
ŻOŁNIERZE: Tak uczynimy.
SIWARD:Niema innej wieści,
Prócz tej, że tyran ciągle w Dunzynanie
I że wytrzymać myśli oblężenie.
MALKOLM: Jedyna jego nadzieja, gdyż wszędzie
Gdzie tylko jaka zdarzy się sposobność,
Wszyscy buntują się przeciwko niemu,
Wielcy i mali, i nikt mu nie służy,
Prócz przymusowych, którzy dlań żadnego
Nie mają serca.
MAKDUF:Sprawiedliwe sądy
Zostawmy chwili, gdy się rzecz rozstrzygnie;
Teraz wojskowe niech nas zajmą sprawy!
SIWARD: Zbliża się pora, kiedy obrachunek
Ma nam pokazać, co nam się należy,
A cośmy winni. Czcze rozumowanie
Budzi li puste nadzieje, jedynie
Z uderzeń miecza pewność skutku płynie:
Ku temu wojnę prowadzim!

(wychodzą w marszu)
SCENA V.
Dunzynan.
Na zamku.
(Wchodzą przy biciu w bębny i z sztandarami: MAKBET, SEJTON i żołnierze).

MAKBET: Zatknąć sztandary na murach zewnętrznych!
Krzyczą wciąż: „Idą!“, a gród nasz potężny
Drwi z oblężenia. Niech tu sobie leżą,