Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLIX.

Dotarł do progu, który go od nieba
Jego pożądań sam jeden oddziela.
Teraz za klamkę tylko chwycić trzeba,
Aby się dostać do wnętrza wesela;
A tak go własna bezbożność ośmiela,
Że bóstwa błaga o pomoc, jak gdyby
One wspierały wszelkie grzeszne chyby.

L.

Lecz gdy płonemi naprzykrza się modły
Potęgom wiecznym, aby w tej godzinie
Zamiary jego do skutku przywiodły,
Ocknie się naraz i zawoła: „Ninie
Kwiat niewinności jej przeze mnie zginie,
Mająż mi pomóc one święte siły,
Którym występek taki jest niemiły?

LI.

„Miłość i szczęście, oto bóstwa moje!
Z mą wolą kroczy i odwaga w parze;
Myśli bez czynów to mar pustych roje;
Grzech najczarniejszy rozgrzeszenie maże,
Lód strachu stopi się w rozkoszy żarze;
Oko nieb zgasło, mgława noc przysłania
Wstyd, co z słodkiego idzie miłowania.”

LII.

To mówiąc, ujmie klamkę i odmyka,
Prąc kolanami, komory wierzeje:
Śpi gołębica, nie czując puszczyka;