Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
44
MACBETH.

za chłodno na przedsionek piekielny. Nie chcę być dłużéj czarcim sługą. Tuszyłem że tu już nie jednego do puszczę z każdej professyi, którzy ciągną kwiecistym gościńcem, do wiecznego ogniska rozkoszy! (pukanie). Zaraz, zaraz; proszę was miejcież litość nad odźwiernym.

(Otwiera bramę; wchodzą Macduff i Lenox).
MACDUFF.

Musiałeś późno iść spać, przyjacielu,
Bo długo leżysz?

WROTNY.

Iście, Panie; hulaliśmy już drugi kur zapiał; a w trop
Za trunkiem, Panie, to pewna trójka

MACDUFF.

Jakaż to trójka idzie za trunkiem?

WROTNY.

Ot, panie, kameryzowany nos, sen i mocz. On do nierządu podwodzi, ale i odwodzi; budzi chuć a usypia skutek. Dla tego można mówić, że napitek jest okpis nierządu; to go rodzi, to go morzy; to go stawia, to go zmyka; to go podżegnie, to znów ochłodzi; to nastawi, to znów zwiesza; w końcu okpiewa go we śnie, a gdy już okłamie, to się z nim żegna.

MACDUFF.

Ja sądzę że ciebie musiał trunek okpić téj nocy.

WROTNY.

Iście panie, na pełném gardle; alem go za ten okpisz ukarał i jak myślę jestem mu dosyć duży; bo choć mnie nie raz za nogi pochwycił, jednakżem mu się wywinął i wymknął.