Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
37
ODSŁONA II. SPRAWA I.
MACBETH.

Jeźli mój zamiar podzielicie chętnie,
A ten się uda, wielka cześć was czeka.

BANQUO.

Nie odbiegł bym jéj, skoro mi zostawi,
Czystość sumnienia i moją przysięgę;
Chętnie was słucham.

MACBETH.

Na teraz dobra noc!

BANQUO.

Wzajem wam Panie!

(Odchodzi Bauquo).
MACBETH.

Idź, powiédz twéj pani,
Skoro mój trunek będzie przyrządzony,
Niechaj zadzwoni. Potém zażyj wczasu.

(Sługa odchodzi).

Czy to jest sztylet, co widzę przed sobą?
Ku mojéj dłoni głowicą nadany;
Stój, wraz cię schwycę; znikasz, a jednakże
Wciąż ciebie zoczę. Zło-wróżbie widziadło,
Pochwytne łacniéj oku, niźli dłoni?
Tyś pewnie tylko sztyletem méj myśli;
Li czcza obłuda; tylko utwór mózgu
Rozognionego? a jednak cię widzę,
W kształcie tak jawnym, jak ów który trzymam.
Ty mi wskazujesz gdzie iść; w téj wędrówce,
Właśnie mi takie usłuży narzędzie,