Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
135
NA MACBETHA.

Zna na przelot jego naturę i chorobliwą, jéj stronę. Przeraża ją nadmiar fantazji, która od dzieciństwa przechylała wagę jego władz umysłowych. On ulegał od dawna zło-wróżbim wrażeniom. Był czas że zimne przejmowały go dreszcze na huki nocne, na lada postrach jeżyły się włosy, i teraz jeszcze sama myśl mordu, naciska w piersiach tętno jego duszy i wszelki ruch życia tamuje, i nic przed sobą nie widzi, tylko (jak poprzednie tłomaczenie dosłownie oryginał powtarza) to co nie jest. Ale jak wrodzona energja zdołała w nim pokonać sumnienie, tak go wyzwala z obecnéj męczarni, popychając go gwałtem na pole czynów. Tam, w bitwach czuł się tylko w pełni swobody! a zwrócony do swego żywiołu, nie zejdzie już z drogi morderczej, chociaż oko jego z błaznią inne zmysły i wytężona imaginacja napotka widmo zakrwa wionego sztyletu; chociaż zbłaznią jego ucho, gdy się dosłucha głosów obwoływających dokonane przez niego zamordowanie snu. Te przerażające złudzenia nie zdołają już wstrzymać ciosu zawieszonego nad królem i jego sługami, fantazjowanie to nie staje już u niego w powątpiewaniach i monologach, jak to widziemy u Hamleta, ale zrośnie i zaniknie w żywém podszczuciu do czynu.
Na tę też słabą stronę mężową, zwraca całą uwagę bystra ta niewiasta. Niepokoi ją, to wysilanie oka duszy, którem on rad dosięga widziadeł po za osłoną obecności; upomina go więc, aby nie był samotnym i nie poddawał się dumaniom. W pierwszéj nieufności, chce nawet sama przejąć na siebie dokonanie sprawy. Układa plan; oznacza wzajemny udział; z zupełną rozwagą upaja