Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sunął. Pan ma zmysł praktyczny tak eminentny.
BODEŃCZYK: Ha, jeśli chodzi o mój eminentny zmysł praktyczny — to położą i kropkę nad i. Dobrze. Więc powiem Alfredowi: mój kochany, albo — albo.
STARZECKI: Tak, panie. Nie można tak lekkomyślnie igrać życiem. Albo — albo.
BODEŃCZYK: I postawią mu przed oczy przykład wymowny, praktyczny, eminentnie praktyczny: pana szanownego.
STARZECKI (zmieszany): Pan mi pochlebia.
BODEŃCZYK: Wcale nie mam tego zamiaru. Powiem Alfredowi: pan Starzecki był także poetą, autor hymnów „Z pobojowiska“ poetą był prawdziwym, a w pewnej chwili powiedział sobie: trzeba wybrać. Albo poezyę, która jest panią surową, wymaga służby twardej, wyłącznej, bez widoków łatwego powodzenia, bez połowiczności, kompromisów, albo życie, emnentnie praktyczne życie.
STARZECKI: Daruje pan, wcale widać się nie rozumiemy.
BODEŃCZYK (stanowczo): Bardzo dobrze się rozumiemy, panie łaskawy. Mówiłem, że Alfred ma niewątpliwy talent pisarski; czy jest poetą — doprawdy nie wiem. Dlatego czas, by wszedł w siebie, uświadomił sobie: albo niech służy celom idealnym, albo niech odrazu obierze karyerę praktyczną. Co w pośrodku — to kompro-