Strona:Wiland - Libussa.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 38 —

czął mówić: „Jeden pracowity wieśniak ogrodził sobie niewielką łąkę na brzegu szerokiéy rzeki, któréy czysta woda ze szmerem toczyła się po dolinie: myślał więc, że rzeka z téy strony będzie strzegła iego zasiewów, z drugiéy odwilży korzenie drzew obfitych; od czego prędzéy wyrosną i przyniosą płód obfity. Gdy iuż czas był żniwa, rzeka wystąpiła ze swego koryta, zaszumiała, zalała brzegi, zerwała buyne zboże na roli, wyryła iamę pośród wyrobionéy niwy, i zniszczyła cały zasiew, całe bogactwo rolnika, który własność swoią powinien był oddać do woli swoiéy sąsiadce (rzece) i zaledwie sam mógł się ochronić od ścigających iéy bałwanów. Naymożniéysza córka mądrego Krakusa! biédny rolnik błaga ciebie, abyś raczyła wzbronić zuchwałéy rzece (Władomirowi), zatapiać swémi bałwanami pola iego i wydzierać z łona powszechnéy matki, zboże, iedyną nadzieię rolnika, który w krwawym pocie czoła na to pracował!...“
W ciągu téy mowy, zasępiło się iasne oblicze nadobnéy Libussy: wszystko w około iéy milczało, aby iéy wyrok usłyszeć.... Sprawiedliwa iest twoia skarga (mówi królowa): żadna władza uciskać cię nie powin-