Strona:Wiland - Libussa.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 8 —

Młody rycerz nabrał odwagi i rzecze: „Bogini lub śmiertelnico! żąday ode mnie tego, co iest w moiéy mocy, wszystko chętnie uczynię. Lecz ia teraz nic nie znaczę w oyczyźnie, gdyż iestem sługą xiążęcia, a stąd gdy mi rozkaże doglądać koni swoich w inném miéyscu, iakże mogę ochraniać w tym lesie twe drzewo?.. Jednak postaram się o wypełnienie twéy prośby; wyydę ze służby xiążęcia, zbuduię małe pomieszkanie pod cieniem tego dębu, i będę bronił go od scięcia przez całe życie.“ — „Uczyń to proszę ciebie (odpowiedziała Syl­fia), ręczę ci, że niebędziesz tego żałował.“ Znikła z temi słowami. — Krakus stał czas nieiakiś w słodkiém zachwyceniu z widoku boskiéy Sylfii. Tak powabna niewieścia istota, nie skryła się od oczu iego. Nakoniec położył się na miękkim mchu, chociaż niechciał spać bynaymniéy. Ale swiatłość poranka pogrążyła go w tak słodkich uczuciach, które mu były nieznaiome, iak blask xiężyca otwartym oczóm ślepego. Wstał natychmiast, poszedł do xięcia, wziął uwolnienie ze służby, przypasał się bronią woienną i z słodkiém marzeniem prędkiemi krokami udał się do mieszkania Sylfii.