Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zrobiłeś pan, coś chciał, coś obiecał; nie mamy tu nic więcej do roboty.
Tłum rozstąpił się przed nami, ciekawy ale niegroźny.
Zaledwieśmy jednak odeszli ze dwadzieścia kroków od kolumny, człowiek, który mi przedtem groził strzelbą, wziął mnie znów na cel, wołając:
— Śmierć parowi Francyi!
— Nie! szanuj wielkiego człowieka! — zawołał jakiś młody rzemieślnik i szarpnął strzelbą ku ziemi.
Podziękowałem zdala ręką temu nieznanemu przyjacielowi i poszliśmy dalej.
W merostwie p. Ernest Moreau, który, jak się okazało, bardzo był o nas niespokojny, przyjął nas z radością i winszował mi serdecznie. Ale ja wiedziałem, że nawet w namiętności lud ten jest sprawiedliwym i nie przyznawałem sobie najmniejszej zasługi, skorom nie miał najmniejszej obawy.

Gdy się to odbywało na placu Bastylii, oto co się działo w pałacu Burbonów:
Jest w tej chwili człowiek, którego imię spotyka się na wszystkich ustach, a myśli we wszystkich duszach: jest nim Lamartine. Jego wymowna i pełna życia Historya Żyrondystów po raz pierwszy opowiedziała Rewolucyę Francuzom. Dotychczas był tylko cenionym, teraz stał się popularnym i, rzec można, iż trzyma on Paryż w swojem ręku.
W ogólnym chaosie wpływ jego mógł się stać decydującym. Zoryentowano się co do tego w National’u, w którym zaczęto ważyć szanse republiki