Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zarazem coś zimnego i nieskładnego, czuć było świeżą przeprowadzkę.
Na pierwszem piętrze szwajcar mówi mi:
— Pan przychodzi na obiad?
— Tak — rzekłem — a czy już są przy stole?
— Tak, panie!
— W takim razie odchodzę.
Szwajcar zaprotestował.
— Ależ, panie! prawie wszyscy przyszli, gdy już siedziano przy stole, proszę wejść. Liczą na pana.
Zauważyłem tę punktualność wojskową i cesarską, która była cechą Napoleona. U cesarza siódma, to była siódma.
Przeszedłem przedpokój, potem salon, w którym zostawiłem mój płaszcz, i wszedłem do sali jadalnej.
Był to pokój kwadratowy, wykładany białem drzewem w stylu Cesarstwa. Na ścianach ryciny i obrazy, najnędzniejszego wyboru, między innemi Marya Stuart słuchająca Rizzia, pendzla Ducis’a. Dookoła sali bufet. W środku stół długi, zaokrąglony na końcach, przy którym siedziało z piętnastu biesiadników. Stół ten miał wzniesiony koniec, skierowany w głąb sali, przy którym siedział Prezydent Rzeczypospolitej. Obok niego dwie kobiety: na prawo pani markiza du H.; na lewo pani Conti, matka posła.