Lamartine’a nie było.
Sprawozdawca, p. Waldeck-Rousseau, odczytał mowę chłodną, chłodno też słuchaną. Gdy doszedł do wyliczenia głosów oddanych i gdy wymienił cyfrę Lamartine’a: 17,910, prawica wybuchnęła śmiechem[1]. Marna zemsta, nędzny przycinek niepopularności wczorajszych niepopularnościom jutrzejszym!
Cavaignac pożegnał się kilku słowami pełnemi godności i treściwości, którym wszyscy przyklasnęli. Oznajmił, że całe ministeryum podaje się do dymisyi i że on składa władzę. Dziękował Zgromadzeniu głosem wzruszonym. Widziałem łzy w oczach kilku posłów.
Następnie przewodniczący Marrast ogłosił „obywatela Ludwika Bonaparte” Prezydentem Rzeczypospolitej.
Kilku posłów, siedzących obok ławki, zajmowanej przez Bonapartego, klaskało w dłonie. Reszta Zgromadzenia zachowała milczenie grobowe. Opuszczano kochanka dla męża.
Armand Marrast wezwał wybrańca kraju do złożenia przysięgi. Zrobił się ruch.
- ↑ W głosowaniu powszechnem na Prezydenta (10 grudnia 1848) wybór wahał się między Cavaignac’iem a Ludwikiem Bonaparte. Pierwszy jednak, mając za sobą tylko czystych republikanów, a przeciw sobie wszystkie stronnictwa monarchiczne i socyalistów, otrzymał tylko 1,400,000 głosów, gdy drugi zdobył 5,500,000. Liczba więc głosów Lamartine’a była śmiesznie małą.
(P. T.)