Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wybić może. Wszak wszystko zaczyna się od obojętności?
Raz tylko Cozetta popełniła błąd i przestraszyła go bardzo. Po trzygodzinnem siedzeniu podniósł się z ławki, by odejść, a ona rzekła: — Już!
Jan Valjean nie przerywał przechadzek, do Luksemburga nie chcąc okazać się dziwacznym, a nadewszystko lękając się, aby Cozetta nie poznała, co go niepokoi; ale w godzinach tak słodkich dla dwojga rozkochanych, gdy Cozetta posyłała uśmiech upojonemu Marjuszowi, który nic nie spostrzegał i widział tylko na świecie to rozpromienione ubóstwione oblicze, Jan Valjean rzucił na Marjusza iskrzące i straszne spojrzenia. On co w końcu uwierzył, że nie jest zdolnym do żadnej nieżyczliwości, chwilami gdy Marjusz był w ogrodzie, czuł, że staje się dzikim i srogim, czuł, że się roztwierają i podnoszą na tego człowieka wszystkie stare głębie jego duszy, w których niegdyś tyle było strasznego gniewu. Zdawało mu się nawet, że w nim tworzą się znowu i grożą wybuchem nieznane kratery.
Co! przychodzi tu! czego chce? krąży, wywiaduje się, bada, próbuje! i powiada: a czemużby nie? krąży, około życia Jana Valjean! krąży około jego szczęścia, by je porwać i unieść!
Jan Valjean dodawał: — A tak, tak! czego szuka? awantury? czego chce? miłostki! Miłostki! a ja! Co! byłem najprzód najnędzniejszym z ludzi, a potem najnieszczęśliwszym, sześćdziesiąt lat przeżyłem na kolanach, przecierpiałem ile tylko przecierpieć można, zestarzałem się, nie będąc młodym, żyłem bez rodziny, bez krewnych, bez przyjaciół, bez żony i bez dzieci, krew moją zostawiłem na wszystkich cierniach, na wszystkich drogach, wzdłuż wszystkich murów, byłem łagodny, choć ze mną postępowano srodze i dobry, choć dla mnie byli złymi, pomimo to stałem się uczciwym człowiekiem, pokutowałem za złe, którem czynił, i przebaczyłem złe mi uczynione, i w chwili gdy je-