Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz4.pdf/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale też zapomina być dobrym. Znikają wdzięczność, powinność, pamięć na najważniejsze obowiązki. W każdym innym czasie Marjusz inaczejby postąpił z Eponiną. Zajęty Cozettą, nawet nie zdawał sobie jasno sprawy, że ta Eponina nazywała się Eponiną Thenardier, że nosiła nazwisko, zapisane w testamencie jego ojca, nazwisko, dla którego przed paru miesiącami poniósłby największe ofiary. Przedstawiamy Marjusza jakim był; nawet jego ojciec powoli znikał z jego duszy w blasku miłości.
Odpowiedział zakłopotany:
— A to panna Eponina?
— Dlaczego mię pan nazywa panną? Czym panu zrobiła co złego?
— Nie — odpowiedział.
Rzeczywiście nie miał do niej żadnej urazy. Owszem. Ale czuł, że teraz, gdy Cozecie mówił ty, nie mógł postąpić inaczej i musiał mówić Eponinie panna.
Gdy nic nie mówił, zawołała:
— Mówże pan...
I zatrzymała się. Zdawało się, że słów zabrakło tej dziewczynie, niedawno tak śmiałej i wygadanej. Chciała się uśmiechnąć i nie mogła. Rzekła tylko:
— I cóż?...
Później umilkła i spuściła oczy.
— Dobranoc, panie Marjuszu — rzekła nagle — i odeszła.