Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





VI.
Gdzie napotykamy Magnon i jej dwóch małych.

Boleść p. Grillenormand wyrażała się gniewem; był wściekły, kiedy rozpaczał. Miał wszystkie przesądy i dopuszczał się wielkiej rozpusty. Zewnętrzną swoją postawę i wewnętrzne zadowolenie zawsze stosował do tego, zaznaczamy to dobrze, by być prawdziwym kawalerem i uchodzić za takiego. Nazywał to: mieć „królewską sławę“. Królewska ta sława przynosiła mu niekiedy szczególnego rodzaju nabytki. Pewnego dnia przyniesiono mu w koszyku, w prawdziwej koszałce na ostrygi, tłustego, tylko co narodzonego chłopca, który krzyczał w niebogłosy i był należycie otulony w pieluszki. Służąca, którą odprawił był przed sześciu miesiącami — mówiła, że był jego ojcem. P. Grillenormand skończył był wówczas ośmdziesiąt cztery lata. Oburzenie i krzyki pomiędzy otaczającymi go. — I w kogo myśli to wmówić ta bezczelna łajdaczka? Co za zuchwalstwo! — Co za obrzydliwa potwarz! P. Gillenormand wcale się nie gniewał. Patrzał na pieluszki z miłym uśmiechem poczciwca, któremu pochlebiają oszczerstwem — i mówił głośno: — „No i cóż, cóż takiego, cóż się stało? Dziwicie się mocno, jakbyście nic nie wiedzieli. Książę d’Angoulême, bastard jego królewskiej mości Karola IX, mając ośmdziesiąt pięć lat, ożenił się z jakąś bła-