Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

życie z narażeniem własnego, i mam na to pełne kieszenie świadectw i dowodów! Jestem żołnierz z pod Waterloo, do miljona piorunów! A teraz, kiedym był tyle łaskaw, żem ci wypowiedział to wszystko, skończmy z sobą, potrzeba mi pieniędzy, potrzeba mi ogromnie dużo pieniędzy, potrzeba mi niesłychaną moc pieniędzy, albo cię zamorduję, do kroćset miljonów djabłów.
Tymczasem Marjusz odzyskał był nieco władzy nad swojem wzburzeniem i słuchał. Ostatnia możność powątpiewania rozwiała się w jego umyśle. Pokazało się ostatecznie, że to był istotnie ten sam Thenardier, o którym wspominał testament. Marjusz zadrżał na wyrzut niewdzięczności, zrobiony jego ojcu, którego tylko co sam nie usprawiedliwił, tak widocznie; to zwiększyło jeszcze jego udręczenia. Zresztą przebijało w tych wszystkich słowach Thenardier’a, w ich tonie, w ruchach, w spojrzeniu niemal krzeszącem iskry z każdego słowa, przebijało w tym wybuchu przewrotnej natury, obnażającej się, w tej mieszaninie przechwałkowstwa i poniżenia, pychy i małości, wściekłości i głupstwa, w tym zamęcie słusznych żalów i fałszywych uczuć, w tym bezwstydzie człowieka niegodziwego, lubującego się w rozkoszach gwałtu, w tem bezczelnem obnażeniu szkaradnej duszy, w tem poplątaniu wszystkich cierpień, powołanych ze wszystkiemi nienawiściami; — coś, co było ohydnem jak złe, a dojmującem jak prawda.
Ów zaś mistrzowski obraz, malowidło Dawida, którego nabycie ofiarował panu Białemu, nie był niczem innem, (co czytelnik zgadł już zapewne), jak szyldem dawnej jego garkuchni, malowanym, jak to sobie przypominamy, przez niego samego. Był to ostatni szczątek, ocalony z rozbicia się jego w Montfermeil.
Ponieważ Thenardier przestał wreszcie zasłaniać Marjuszowi, mógł tedy ten ostatni przypatrzeć, się teraz obrazowi, i w tej bazgraninie rozpoznał rzeczywi-