Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dowych rewolucji. Idea zawarta w atmosferze Paryża, tak jak sól w wodach oceanu, przeszkadza zepsuciu. Oddychanie Paryżem ocala duszę.
To, co mówimy, nie przeszkadza wcale temu, że serce ściska się z boleści za każdym razem, kiedy spotykamy jedno z tych dzieci, do koła którego zdaję się unosić porwane nici węzłów rodzinnych. Teraźniejszej cywilizacji, tak niezupełnej jeszcze, widok owych rodzin rozbijających się w ciemności, niewiedzących co się dzieje z ich dziećmi i wyrzucających swe wnętrzności na drogę publiczną, nie należy do zjawisk bardzo anormalnych. Ztąd smutny los tylu istot. Nazywa się to, bo smutna ta rzecz ma swą nazwę, „być wyrzuconym na bruk paryzki.“
Mówiąc mimochodem, stara monarchja nie zniechęcała do zaniedbywania dzieci. Trochę cygańskiego sposobu życia w dolnych warstwach było na rękę wyższym sferom i przynosiło korzyść panującym. Wstręt do nauczania dzieci ludu był dogmatem. Na co się zda „połowiczna wiedza?“ Takie było hasło. Dziecko włóczęga idzie w parze z dzieckiem nieukiem.
Z resztą monarchja niekiedy potrzebowała dzieci i wówczas brała je z ulicy.
Za Ludwika XIV, nie cofając się już dalej, król chciał utworzyć flotę i miał słuszność. Myśl była dobra. Lecz zobaczmy, jakie były środki. Nie ma floty, jeżeli obok statku z żaglami, który jest igraszką wiatru, nie ma drugiego statku, któryby w razie potrzeby mógł ciągnąć ów pierwszy i iść tam, gdzie zechce, czy to za pomocą wioseł, czy to za pomocą pary; galery były wówczas w marynarce tem, czem są dzisiaj parowce. Trzeba więc było galer, lecz galera porusza się przez galerników. Colbert polecił przeto intendentom prowincji i parlamentom skazywać co najwięcej do robót publicznych. Urzędy bardzo chętnie stosowały się do tego. Nie zdjął kto czapki przed procesją, postawa hugonota — posyłano go do galer. Skoro napotkano dziecko na ulicy, a miało ono piętnaście lat