Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przy świetle latarni przed biurem komisarza, trzech ludzi, którzy szli za nim z dość bliska w ciemnej stronie ulicy. Jeden z nich wstąpił do sieni domu komisarza. Idący na przedzie wydał mu się bardzo podejrzanym.
— Chodź moje dziecko — rzekł do Cozetty, i spiesznie mijał ulicę Pontoise.
Okrążył przejście Patrjarchów zamknięte z powodu późnej godziny, przeszedł wielkim krokiem ulicę Epée de Bois i Arbalète, i zapuścił się w ulicę Pocztową.
Tam są drogi rozstajne w miejscu, gdzie dziś jest kollegjum Rollina i gdzie się rozpoczyna ulica Nowa Ś-tej Genowefy.
(Nie potrzebujemy mówić, że ulica Nowa Ś-tej Genowefy jest starą ulicą i że przez dziesięć lat ani jeden dyliżans nie przejeżdża ulicą Pocztową. Zresztą ta ulica Pocztowa, w trzynastym wieku zamieszkana przez garncarzy, właściwie nazywa się ulicą Garncarską).
Księżył rzucał żywe światło na rozstajne drogi. Jan Valjean przyczaił się pod bramą, przypuszczając, jeśli ci ludzie pójdą dalej za nim, że im się dobrze przypatrzy, gdy przechodzić będą oświecony pas ulicy.
W istocie nie upłynęło trzech minut, ukazali się ludzie. Było ich teraz czterech, wszyscy wysokiego wzrostu, w długich surdutach brunatnych, w okrągłych kapeluszach, z grubemi kijami w ręku. Złowrogi ich chód w ciemnościach niemniej niepokoił jak ogromne postacie i szerokie pięście. Rzekłbyś cztery widma przebrane po mieszczańsku.
Zatrzymali się na środku dróg rozstajnych i utworzyli gromadkę, jakby się naradzali. Na twarzach ich malowała się wątpliwość. Ten, który się zdawał ich prowadzić, obrócił się i żywo wskazał prawą ręką kierunek, w którym poszedł Jan Valjean; inny z pewną uporczywością pokazywał przeciwny. W chwili, gdy pierwszy się obrócił, księżyc całą jego twarz oświecił. Jan Valjean doskonale poznał Javerta.