Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz2.pdf/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cozetta zapomniała o chlebie, który miała kupić. Mężczyzna przestał wypytywać i milczał ponuro. Gdy minęli kościół, widząc tyle kramów pod gołem niebem, zapytał Cozettę:
— Macie jarmark?
— Nie panie, to Boże Narodzenie.
Gdy się zbliżali do oberży, Cozetta nieśmiało trąciła go w ramię:
— Panie?
— Co, moje dziecko?
— Jesteśmy już blizko domu.
— Więc cóż?
— Pozwól mi pan wziąć teraz konewkę.
— Na co?
— Boby mię pani wybiła, gdyby zobaczyła, że nie sama przyniosłam.
Mężczyzna oddał konewkę. Po chwili stanęli u drzwi garkuchni.