Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

im mówił: jeżeli chcecie, każcie zaryglować swoje pokoje. W końcu podzielały jego zaufanie, a przynajmniej tak postępowały, jakby w istocie podzielały. Tylko panią Maglorę niekiedy strach zdejmował. Co do biskupa, myśl jego odgadnąć można z trzech wierszy, które napisał na marginesie Biblji: „Ta zachodzi różnica: drzwi lekarza nie powinny nigdy być zamknięte, drzwi kapłana powinny być zawsze otwarte“.
Na innej książce p. t. Filozofia nauki lekarskiej napisał taką notę: „Czyż nie jestem lekarzem jak oni? ja także mam swoich chorych; najprzód mam ich chorych, których oni nazywają pacjentami, a dalej mam swoich, których nazywam nieszczęśliwymi“.
Na innej znowu książce napisał: „Nie pytajcie o nazwisko człowieka, który was prosi o nocleg. Ten mianowicie potrzebuje schronienia, co się własnego nazwiska lęka...“
Jeden zacny proboszcz, nie pamiętamy z jakiej parafji, z Couloubroux czy z Pompierry, zapytał pewnego dnia Jego Eminencji (prawdopodobnie za namową pani Maglory), czy w istocie był pewnym, że nie jest nieopatrznością zostawiać dniem i nocą drzwi otwarte dla każdego i czy nie obawia się jakiego nieszczęścia w domu tak mało strzeżonym. Biskup poważnie położył rękę na jego ramieniu i rzekł: Nisi Dominus custodierit domum in vanum vigilant, qui custodiunt eam.[1]
I zwrócił rozmowę na inny przedmiot.
Chętnie mawiał: „Kapłan musi być równie odważny, jak pułkownik dragonów“. „Ale, dodawał, nasza odwaga powinna być spokojną“.





  1. „Jeżeli Pan Bóg nie ustrzeże domu, napróżno czuwają ci, co go strzegą“.