Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedziałeś, by mię puszczono, wszak prawda? Zasięgnij informacji, wypytaj mego właściciela domu, teraz płacę komorne i powiedzą panu, że jestem rzetelną. A mój Boże, przepraszam, nieuważnie dotknęłam drzwiczek od pieca, i dymi.
P. Madeleine słuchał z głęboką uwagą. Kiedy mówiła, sięgnął do kieszeni, wyjął sakiewkę, otworzył. Była pusta. Schował ją do kieszeni i rzekł do Fantiny:
— Ile jesteście dłużni? Fantina, która patrzyła na Javerta, obruciła się ku niemu:
Alboż ja do ciebie mówię?
Potem zwracając się do żołnierzy:
— Powiedzcie, wszak widzieliście, żem mu w twarz napluła? A, stary zbrodniarzu merze, chcesz mię nastraszyć, ale się ciebie nie lękam. Boję się tylko pana Javerta. Boję się poczciwego pana Javerta!
I tak mówiąc, obróciła się do inspektora:
— Z tem wszystkiem trzeba być sprawiedliwym, panie inspektorze. Pojmuję, że jesteś sprawiedliwym, panie inspektorze: w istocie rzecz prosta: człowiek bawił się rzucaniem śniegu na kobietę, to śmieszyło oficerów, trzebaż się czem zabawić, a od czegóż my jesteśmy, jeżeli nie od bawienia panów, oczywiście! A przytem pan zmuszony jesteś przestrzegać porządku, zabierasz więc kobietę, która zawiniła, lecz po rozwadze, ponieważ pan jesteś dobry, każesz mię puścić na wolność, przez wzgląd na małą, bo przez sześć miesięcy więzienia nie mogłabym czem żywić dziecięcia. Tylko już nie rób tego więcej, hultajko! O bądź pan spokojny, panie Javert, nie wrócę! niech teraz robią ze mną, co zechcą, ani pisnę. Dziś tylko krzyknęłam, bo mi się źle zrobiło, nie spodziewałam się śniegu od tego pana, a przytem powiedziałam panu, jestem trochę chora, kaszlę, coś mię pali w żołądku, i doktór mi mówi: pamiętaj o swem zdrowiu. Daj pan rękę, dotknij; niech pan się nie boi, to tutaj.