Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
73
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— Najjaśniejszy Panie, Piotr Grintoire.
— Rzemiosło?
— Filozof, Najjaśniejszy Panie.
— Jakżeś sobie pozwolił, niecnoto, iść oblegać przyjaciela naszego pana Starostę Pałacu, i co masz do powiedzenia o tej ruchawce ludowej?
— Najjaśniejszy Panie, nie należałem do niej.
— Ach ty dudo słomiana! alboż cię czaty nie pochwyciły w łajdackiej tej kompanii?
— Nie, Najjaśniejszy Panie; zaszła pomyłka. Fatałność czysta. Tragedye piszę. Najjaśniejszy Panie, błagam Waszej Królewskiej Mości, byś mię łaskawie wysłuchać raczył. Jestem poetą. Taka już melancholika ludzi mojego stanu, że chodzą po ulicach w nocy. Szedłem właśnie tamtędy tego wieczora. Traf straszliwy. Niesłusznie mnie przytrzymano; nie winienem tej burdzie domowej. Wasza Królewska Mość widzi, że mnie szałasznik nie poznał. Zaklinam Waszą Królewską...
— Milczże, niech cię choroba! — powiedział król, połykając dekokt z niesmakiem — uszy nam pozakładasz.
Tristan Hermita postąpił i, wskazując Grintoira:
— Najjaśniejszy Panie, możnaż i tego także powiesić? — spytał.
Byłoto pierwsze słowo, z jakiem się tego wieczora odezwał.
— Ba! — odrzekł król niedbale. — Nie widzę przeszkody żadnej.
— Ale ja, Najjaśniejszy Panie, przepaść widzę — zawołał Grintoire.
Filozof nasz zielonym był w tej chwili jak oliwka. Z chłodnej i obojętnej twarzy króla spostrzegł odrazu,