Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
68
WIKTOR HUGO.

wie złej drogi. Koniec zbrodni jest najrozkoszniejszym szałem.
„Mimo, że wszystko przygotowałem na twoją zgubę, jednak się jeszcze wahałem. Mój zamiar miał strony okropne i te mię wstrzymywały.
„Może wyrzekłbym się mej myśli, gdyby jej wykonanie, jak sądziłem, w każdej chwili odemnie zawisło. Ale wszelka zła myśl jest nieubłaganą i musi się w czyn zamienić; tam, gdzie się sądziłem potężnym, przeznaczenie było silniejszem odemnie. Niestety! ta myśl jest wykonaną i spełnienie jej niedalekie. Słuchaj!... już kończę.
„Pewnego dnia... słońce tak pięknie świeciło... widzę przed sobą człowieka, który wymawia twe imię ze śmiechem, i w którego spojrzeniu bezwstyd się malował... Poszedłem za nim. Już wiesz resztę“.
Umilkł. Młoda dziewczyna nie mogła znaleść innego wyrazu jak tylko:
— O mój Febusie!
— Nie wymawiaj tego imienia! — krzyknął mężczyzna, chwytając ją za rękę gwałtownie. Precz z tem imieniem! bo ono nas zgubiło, — albo raczej myśmy się sami zgubili przez jakieś niepojęte przeznaczenie! Ty cierpisz, wszak prawda? zimno ci, noc cię oślepia, więzienie cię otacza, lecz może w duszy twej tli jeszcze iskierka życia, choćby dlatego, że kochasz człowieka, który igrał z twem sercem. A we mnie?... w duszy mej ciemno, serce lodowacieje w rozpaczy. Czy wiesz, co ucierpiałem? Byłem obecnym przy twoim procesie. Widziałem każdego świadka, słyszałem każdy dowód, wszystkie oskarżenia, i czułem brzemię swojej zbro-