Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
7
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

czego się poduczył podczas procesu żydów z ulicy Kantersten w Brukselli.
To mówiąc, pan Jakób rozwijał pargamin.
— Dawaj! — rzekł alchemik, a spojrzawszy na ten szpargał, zawołał: — To czysta magia, panie Jakóbie! Emen-Hetan! to głos strzyg, kiedy na szabas przybywają. Per ipsum, et cum ipso, et in ipso! to zaklęcie zamyka czarta w piekle. Hax, pax, max! to medycyna: formuła przeciw wściekliźnie. Panie Jakóbie, jesteś prokuratorem królewskim w sprawach kościelnych: pargamin to ohydny!
— Trzeba znów więźnia wziąć na spytki. — Oto — dodał pan Jakób, znowu szukając po kieszeniach — tośmy jeszcze znaleźli u Marka Cenaine.
Byłoto naczynie podobne do naczyń Klaudyusza, leżących na alchemicznym piecu.
— Ach! — rzecze Klaudyusz — to tygiel alchemiczny.
— Przyznam się, — mówił pan Jakób z uśmiechem bojaźliwym — że próbowałem go na moim piecu, ale nic nie wskórałem.
Alchemik zaczął opatrywać naczynie.
— Cóż tam wyryte na tym tyglu? Och! och! ten wyraz odpędza pchły. Ten Marek Cenaine sam nie wie, co posiada. Złota tem nie zrobi, ale w lecie spać może spokojnie.
— Ponieważ mówimy o błędach, — rzekł prokurator królewski — więc powiem ci, że uczę się ciągle i błądzę, może więc pozwolisz, mistrzu, zadać ci jedno pytanie: czy pewnym jesteś, panie Klaudyuszu, że początek fizyki wyobrażony jest od strony Szpitala-Głó-