Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
40
WIKTOR HUGO.

— Jestto krok Epidaurusa, umiejętności chaldejskiej — odrzekł doktór, zanosząc się od śmiechu.
— Słuchaj, panie Jakóbie. Co powiedziałem — powiedziałem w najlepszej wierze. Nie jestem doktorem królewskim i nie otrzymałem ogrodu Dedala, abym w nim robił obserwacye. Nie gniewaj się i posłuchaj. Ciekawym, jaką prawdę wyciągnąłeś, nie mówię z astronomii, ale z medycyny? powiedz mi, jakie ma przymioty bustrofedon prostopadły, ziruw, albo zefirod.
— Czy zaprzeczysz — rzecze Coictier — sile kabalistycznej?
— Bajki, panie Jakóbie! żadna z waszych formuł nie wiedzie do prawdy, — kiedy alchemia ma swoje odkrycia. Czy pan zaprzeczasz osiągniętym rezultatom? Lód, ukryty w ziemi przez tysiące lat, staje się kryształem? Ołów jest ojcem wszystkich kruszców, bo złoto nie jest kruszcem, ale światłem. Ołów potrzebuje czterech peryodów, każdy po dwieście lat, ażeby przeszedł w stan arszeniku czerwonego, z arszeniku czerwonego w cynę, z cyny w srebro i t. d.
— Ja uczyłem się hermetyki — zawołał Coictier — i twierdzę...
Astrolog-alchemik nie pozwolił mu skończyć.
— I ja uczyłem się medycyny, astrologii i hermetyki. To tylko jest pewne! (tu wziął ze stołu flaszeczkę, pełną jakiegoś prochu) tu tylko jest światło!... Hipokrates to marzenie! Urania sen! Hermes, to myśl! Złoto jest słońcem: zrobić złoto, jestto być Twórcą. Oto jedyna mądrość! I ja badałem medycynę, astronomię i powiadam: próżność! Ciało ludzkie, to ciemność! gwiazdy — także ciemności!