Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
38
WIKTOR HUGO.

czasz wpływu napojów miłosnych na krew, maści na skórę? Zaprzeczasz tego wpływu ziół i kruszców, stworzonych na leczenie słabości człowieka?
— Ja nie zaprzeczam — rzekł Klaudyusz — istnieniu ani farmacyi, ani choroby. Wogóle nie zaprzeczam faktowi, że medycyna istnieje.
— A więc to nieprawda — rzecze znowu Coictier z zapałem — że rana kuli leczy się przyłożeniem myszy pieczonej, że młoda krew, stosownie wlana w żyły starca, powraca mu młodość? Więc to wszystko nieprawda, jak to, że po emprostathonos następuje epistathonos.
Astrolog odpowiedział spokojnie:
— Są pewne rzeczy, o których myślę poswojemu.
Coictier zaczerwienił się z gniewu.
— Tak, tak! mój Coictier! nie gniewajmy się — rzecze ojciec Tourangeau. — Pan Klaudyusz jest naszym przyjacielem.
Coictier, uspokojony nieco, mówił przez zęby:
— Mimo to — głupiec.
— Na Boga! panie Klaudyuszu Frollo, — mówił ojciec Tourangeau po chwili milczenia — miałem ciebie o dwie zapytać rzeczy: jedną — tyczącą zdrowia, drugą — tyczącą mojej gwiazdy.
— Panie, — odparł astrolog — jeżeli taki miałeś zamiar, napróżno fatygowałeś się po moich schodach. Jednakowo nie wierzę w medycynę, jak w astrologię.
— Doprawdy? — rzekł ojciec Tourangeau z podziwem.
Coictier zaśmiał się głośno.
— Widzisz — rzecze cicho do Tourangeau — to głupiec! w nic nie wierzy.