Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
43
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

ślący zapewne, że jego tytuł szewca tyle wart co inny i że Marya Burgundzka, matka tej Małgorzaty, którą dziś miał Delfin zaślubiać, więcej jego aniżeli kardynała się lęka, bo nie kardynał poburzył obywateli Gand przeciwko ulubieńcom córki Karola lekkomyślnego, że nie kardynał natchnął odwagą lud, kiedy panna Flamadzka przyszła go prosić pod rusztowaniem i że on za jednem podniesieniem ręki strącił głowy dwóch znakomitych panów Guya d’Hymberoourt i Wilhelma Hugonet.
Nie tu był koniec trosk dla biednego kardynała; kielich goryczy musiał spełnić aż do dna.
Zapewne czytelnik nie zapomniał śmiałego żebraka, który w czasie prologu podczołgał się aż pod samo kardynalskie wzniesienie; przybycie znakomitych gości zupełnie go nie zmieszało, i, kiedy prałaci, oraz ambasadorowie zasiedli w ławkach, on sobie swobodnie na krzyż nogi założył. Zuchwalstwo to niepraktykowane niczyjej nie zwróciło uwagi, albowiem gdzieindziej ona była skierowaną. Żebrak ze swojej strony, jakby nikogo w sali nie było, kiwał głową z neapolitańskiem lekceważeniem, powtarzając niekiedy machinalnie: litości! litości! Zaiste, on może jeden w całem zgromadzeniu nie wiedział o zajściu odźwiernego z Coppenolem. Nie dosyć na tem, przypadek mieć chciał, że szewc z Grand, z którym lud tak żywo sympatyzował i na którego wszystkich się oczy zwróciły, zasiadł w pierwszym rzędzie wzniesienia, nad samym żebrakiem i że po przyjacielsku trącił go po ramieniu, okrytem łachmanami. Żebrak odwrócił się, zadziwił, twarz jego przybrała wyraz wylania i zadowolenia; nastę-