Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




IV.
Pan Jakób Coppenole.

Kiedy pensyonarz z Grand i jego eminencya nisko się wzajem kłaniali i cichą prowadzili rozmowę, wysoki mężczyzna, szerokiej twarzy, wysokich ramion, stanął przy Wilhelmie Rym, rzekłbyś że buldog przy lisie. Jego dwurożny pilśniowy kapelusz i kamizelka skórzana dziko odbijały pomiędzy aksamitami. Sądząc że to jaki masztalerz, odźwierny go zatrzymał.
— Hola! stój, niewolno, przyjacielu.
Mężczyzna w kamizelce skórzanej odepchnął go ramieniem.
— Co chce odemnie ten głupiec? zawołał tak głośno, że całej sali na siebie zwrócił uwagę. Czy nie widzisz kto jestem?
— Jak się pan nazywasz? — zapytał odźwierny.
— Jakób Coppenole.
— Pański stopień?
— Jestem szewc, pod znakiem Trzech Łańcuchów w Gand.