Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
102
WIKTOR HUGO.

— Bardzo dobrze. Ale...
— Jeszcze raz: jeżeli wyjmiesz sakiewkę, a nie poruszysz dzwonka — zostaniesz truandem i będziesz bity wciąż przez osiem dni. Rozumiesz teraz?
— Nie, panie. Jakaż tu korzyść? w jednym razie być powieszonym, a w drugim bitym.
— A być truandem, to nic nie znaczy? bić cię będziemy dla twego własnego dobra, aby cię do kijów przyzwyczaić.
— Bóg zapłać — odpowiedział poeta.
— Śpiesz się — mówił król, uderzając nogami w beczkę, aż strasznie zahuczała. Dalej, obmacuj manekin, a śpiesz się! pamiętaj jednak, że kiedy jeden dzwonek posłyszę — po tobie.
Tłum złodziei przyklasnął słowom Clopina i stanął wokoło szubienicy, a śmiał się tak wesoło, że Grintoire myślał: — To żarty! — Postanowił więc zaryzykować się, pomodliwszy się wprzódy o spokój dzwonków manekina. Mnóstwo dzwonków zdawało się tysiącem języczków gadu, które syczą i kąsają zarazem.
— Ach! — mówił do siebie — czy to być może, aby moje życie zawisło od najmniejszego poruszenia dzwonka? Ach! — dodał, składając ręce — dzwonki, nie dzwońcie, grzechotki nie grzechoczcie!...
I powrócił jeszcze do Clopina Trouille-fou.
— A jeżeli wiatr powieje? — zapytał.
— Będziesz wisiał — odrzekł ten bez wahania.
Widząc, że niema środka, wziął się do dzieła; obrócił się na prawej nodze, stanął na palcach lewej i wyciągnął rękę... lecz w chwili, gdy dotknął manekina, zachwiał się na ławce, a, chcąc się