nie jestem żydem i każę cię powiesić, równie jak tego hultaja, który stoi przy tobie.
To mówiąc, pokazał palcem małego żydka węgierskiego, który witał Piotra Grintoire swoim facitote caritatem i który, nie znając innego języka, patrzał z podziwianiem na króla Tunów, nie śmiejąc się doń zbliżyć.
Nakoniec Clopin uspokoił się i rzekł do naszego poety:
— Łotrze, więc chcesz być truandem?
— Tak jest — odpowiedział poeta.
— Nie dosyc chcieć! — odrzekł Clopin — nie dosyć woli, aby gęś upiec, i nie dosyć woli, aby się dostać do raju, a Argot i raj to — jedno. Żebyś tu był przyjętym, trzeba dowieść, że jesteś zdolny do czegoś i wprzódy musisz obmacać manekin[1].
— Obmacam; — rzekł Grintoire — wszystko uczynię, co każecie.
Clopin dał znak. Kilku argotczyków wyszło i powróciło niebawem. Wnieśli belkę ogromną z dwiema dziurami na końcach; następnie dwie inne, które w pierwszej utkwili, a wkońcu trzecią, którą umieścili na wierzchu. Była to przenośna szubienica, która w mgnieniu oka stanęła przed poetą. Nic jej nie brakowało, nawet i postronka.
— Co oni myślą uczynić? — zapytał siebie Grintoire z niejakim niepokojem. Dźwięk dzwonków, który zaraz dał się słyszeć, powiększył jego cieka-
- ↑ Manekin, figura drewniana, używana przez malarzy.