Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

panie wysłuchaj mnie. Przez cały ten czas używałeś królu, ciepła słonecznego. Ja nieszczęsny, czyliż nigdy światła dziennego nie ujrzę? Łaski, najjaśniejszy panie! Bądź miłosiernym! Litość jest najpiękniejszą z cnót królewskich! ona ukraca ciosy gniewu. Przytem naijaśniejszy panie nie ja bynajmniej zdradziłem Waszą Królewską Mość lecz pan z Angers. Ach najjaśniejszy panie zlitujże się nademną!
— Olivier — ozwał się król podnosząc głowę — uważam że wóz wapna liczą mi po soldów dwadzieścia, gdy zwykle kosztuje tylko dwanaście. Przerobisz mi ten rachunek.
Odwrócił się tyłem do klatki i krokiem pewnym zmierzał ku wyjściu. Nieszczęśliwy więzień domyślił się z ruchu pochodni i szmerów, że monarcha odchodzi,
— Królu najjaśniejszy! — wolał rozpaczliwie. Kraty zgrzytnęły, ogarnęła go zwykła ciemność, a u okienka posłyszał tylko twardy głos strażnika, który mu nad samym uchem zanucił piosonkę:

Nasz pan biskup Balue
Kardynałem został — z żalu,
Że cmą prebend obsypany;
A pan nasz verdun’ski
Za te wszystkie klęski
Kielich ma — gliniany.