Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszakże tylko o niejakiego Marka Perrin, pachołka bankierskiego, nędznego mordercę; lecz właśnie dwaj marszałkowie wyłamali podwoje kościła St. Mery. W tem była cała potworność.
Przytułki otaczała taka cześć bogobojna, że, jeżeli wierzyć mamy podaniom, zwierzęta nawet jej ulegały. Opowiada Aymoin, że gdy pewnego razu jeleń uciekający przed chartami Dagoberta, przypadł do grobowca św. Djonizego, pogoń zatrzymała się nagle, skowycząc i wyjąc.
Kościół uprzywilejowany posiadał zwykle izbebkę przygotowaną do przyjęcia błagających o ratunek. W roku 1407 Mikołaj Flamel kazał dla nich zbudować po nad sklepieniami kościoła św. Jakóba komnatę, która go kosztowała cztery liwry sześć soldów szesnaście denarów paryskich.
W katedrze Najświętszej Panny izdebka taka znajdowała się u wierzchołkowego wiązania naw bocznych, pod kabłąkowemi filarami, na przeciwko klasztoru, w tem właśnie miejscu, gdzie żona obecnego odźwiernego założyła sobie ogródek warzywny, który, tak się ma do wiszących ogrodów babilońskich, jak pietruszka do palmy, jak odźwierna do królowej Semiramis.
Tutaj to Quasimodo złożył Esmeraldę, zakończywszy szalony a tryumfalny swój bieg przez galerje dzwonniczne. Dopóki bieg ów trwał, biedne dziewczę nie mogło przytomności