Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

denarów, co czyni dwieście złotych soldów“. Raczy sąd prześwietny skazać klijentkę moją na tę grzywnę.
— Przepis ten został już zniesiony, — powiedział nadzwyczajny prokurator królewski.
— Nego, — odparł obrońca.
— Do głosowania! — zawołał jeden z sędziów. — Zbrodnia jest oczywistą, a pora spóźnioną.
Poczęto zbierać wota nieopuszczając sali. Sędziowie głosowali doraźnie... opinerent du bonnet; spieszno było każdemu. Zakapturzone czoła sędziów odkrywały się w cieniu jedno po drugiem na ponure pytania, które im zadawał przewodniczący. Zdawaćby się mogło pozornie, że biedna cyganka patrzyła na nich, ale oko jej zamglone nic już me widziało.
Poczem wielki pisarz trybunału zabrał się do pisania; niebawem podał marszałkowi długi pergamin. Nieszczęsna posłyszała teraz poruszenie między publicznością, brzęk pik i halabard, i głos grobowy skierowany ku niej:
— Córo cygańska, w dniu kiedy się podoba królowi, panu Naszemu miłościwemu, o godzinie południowej, zawiezioną zostaniesz na gnojownicy, w koszuli, z bosemi nogami, z powrozem u szyi, przed wielki fronton Notre­‑Dame, gdzie kajać się będziesz publicznie z dwufuntową woskową świecą w ręku, skąd odprowadzona na Plac Gréve,