Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bią. Dlaczegóżby świat miał o mnie pamiętać, kiedy ja o nim wcale nie myślę? Gdy węgiel zgaśnie, okrywa go stygnący popiół.
I jakby zmęczona tem co powiedziała, spuściła znowuż głowę na kolana. Prosta, a litościwa Oudarda, której się zdawało, że pustelnica w ostatnich swoich słowach, uskarżała się jeszcze na zimno, odrzekła prostodusznie:
— Może chcesz trochę ognia?
— Ognia! — rzekła dziwnym tonem pustelnica — a czy rozniecicie także ogień dla biednej małej, która od piętnastu lat spoczywa pod ziemią?
Wszystkie jej członki drgnęły, głos drżał, oczy błyszczały; nagle podniosła się na kolana, wyciągnęła swoją białą, wychudłą rękę ku dziecku, które spoglądało na nią ze zdziwieniem i wykrzyknęła:
— Weźcie stąd to dziecko. Cyganka idzie.
To powiedziawszy padła twarzą na ziemię, a czoło jej uderzając o podłogę, wydało odgłos kamienia spadającego na kamień. Kobiety sądziły że się zabiła. Po chwili jednak pustelnica poruszyła się; ujrzały ją pełzającą na kolanach do kąta, gdzie się znajdował mały trzewiczek. Teraz już brakło im odwagi patrzeć na nią dłużej; nie widziały jej, ale słyszały tysiączne pocałunki i tysiączne westchnienia, zmięszane z roździerającemi