Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez owych prawników XVI wieku. Wszystko w nich było jeszcze jasne, proste, bez zawodu i kłopotu. Szło się prosto do celu; nigdzie żadnych kruczków; wszystko widziałeś jak na dłoni, czyste i równe ścieżyny, na końcu których miałeś pręgierz, szubienicę lub tortury. Nie miałeś przynajmniej po drodze złudzeń.
Pisarz podał wyrok kasztelanowi, który przyłożył doń pieczęć i wyszedł natychmiast do dalszych sal sądowych w nastroju ducha wiele obiecującym na ten dzień wszystkim więzieniom paryskim. Jehan Frollo i Robert Poussepain dusili się ze śmiechu. Quasimodo spoglądał dokoła wzrokiem obojętnym a zdziwionym.
W chwili jednak, gdy mistrz Florjan Barbedienne odczytawszy wyrok, zabierał się do podpisania go, pisarz zdjęty litością dla skazańca, a spodziewając się wyjednać dla niego złagodzenia kary, nachylił się jak mógł najbliżej do ucha audytora i powiedział wskazując Quasimoda:
— Wielmożny sędzio, człowiek ten jest głuchym.
Liczył na to, że wspólność kalectwa obudzi łaskę mistrza Florjana dla skazanego. Ale naprzód, jakeśmy nadmienili, mistrz Florjan bardzo dbał o to, żeby nie dostrzegano jego głuchoty. Powtóre zaś, słuch miał tak tępy, że nie uchwycił ani słowa z tego, co mówił doń pisarz. Mimo-