Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
337

o rzecz, niż wydaje się na oko. Każdy garbus trzyma prosto głowę, każdy jąkała peroruje, każdy głuchy mówi przyciszonym głosem. Co się zaś tyczy naszego audytora to ten w najgorszym razie przyznałby, że ma ucho nieco za twarde, trochę nieposłuszne. Jedyne to ustępstwo, które na tym punkcie robił na rzecz opinji publicznej i to w chwilach niezwykłej szczerości i zupełnego obrachunku sumienia.
Dokładnie tedy przetrawiwszy sprawę Quasimoda, mistrz Florjan przechylił głowę wtył i przymknął oczy dla tem większej powagi i bezstronności, tak, że w tej chwili był rzeczywiście ślepym i głuchym zarazem. Podwójny warunek, bez którego niema doskonałego sędziego. W tej to wspaniałej postawie rozpoczął badanie obwinionego.
— Twoje nazwisko? — spytał.
Otóż zaszedł tu właśnie jeden z wypadków nieprzewidzianych w ustawie, mianowicie: wypadek przesłuchiwania głuchego przez głuchego.
Quasimodo, który nie wiedział o wystosowanym do niego pytaniu, patrzył w dalszym ciągu spokojnie na sędziego i nie odpowiadał wcale. Sędzia również głuchy i nie ostrzeżony przez nikogo o milczeniu obwinionego, przypuszczał, że ten odpowiedział jak należało; ciągnął więc dalej z bezmyślną i głupią pogardą: