Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.I.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
18

czasowe widowisko, które pozwoli im przeczekać spokojnie do właściwego spektaklu.
— Na Boga, to pan, panie Joannes Frollo de Molendino! — darł się jeden z nich, jasnowłosy wesołek, o pięknej, szczupłej twarzy, uwieszony na akancie jednej z kolumn, — słusznie nazywa się pan Janem z Młyna, bo pańskich dwoje rąk i nóg, wygląda jak cztery skrzydła wiatraka, obracającego się na wietrze. — Dawno już jest pan tutaj?
— Na miłosierdzie djabelskie, — odpowiedział Joannes Frollo, — jestem tu od czterech godzin przeszło i mam nadzieję, że czas ten będzie mi zaliczony na okres pokuty w czyśćcu. Słyszałem, jak ośmiu śpiewaków króla Sycylji intonowało pierwsze wersety jutrzni w kaplicy świętej.
— Dobrzy śpiewacy, — odparł tamten, — a głosy mają bardziej kanciaste od swych czapek. Jednak przed ufundowaniem mszy do świętego Jana, powinien był król poinformować się dobrze, czy święty Jan lubi psalmy śpiewane łaciną z akcentem prowansalskim.
— A wszystko to, po to tylko, żeby dać zarobek tym przeklętym śpiewakom króla Sycylji! — wołała stara kobieta stojąca w tłumie pod oknem.