Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

włosów gładkich, bez czoła, przeglądał jakiś wyraz mięszany, pół-psi a pół-tygrysi.
Z wyjątkiem króla, wszyscy mieli głowy odkryte.
Wielmożnik, trzymający się najbliżéj króla, czytał mu gatunek długiego memorandum, które Jego Królewska Mość zdawała się słuchać z wielkiém skupieniem ducha. Dwaj Flamandczycy szeptali z sobą na ucho.
— Krzyżu Pański! — burczał Coppenole — nudzi mię już to stanie; czy nie ma tu gdzie stołka?
Rym odpowiedział skinieniem przeczącém, któremu towarzyszył uśmiech wpół osłonięty.
— Krzyżu Pański! — mówił daléj Coppenole, okrutnie snać cierpiący i niezadowolony z przymusowego tego ukrywania się z głosem — bierze mię chętka usiąść tak oto na posadzce, podkurczywszy nogi, po szeweku, jak u siebie przy robocie.
— Ani się ważcie, panie Jakóbie.
— O! trzeba-ż tu być zawsze na stojłach, mistrzu Wilhelmie?
— Albo na klęczkach — odrzekł Rym.
W téj chwili dał się słyszéć głos królewski. Umilkli.
— Pięćdziesiąt soldów suknie pachołków naszych, dwanaście liwrów opończe palestrantów korony naszéj! O tak! sypcie złoto beczkami! Zwaryowałeś czy co, Olivier?
Mówiąc to starzec podniósł głowę. Na szyi błyszczał mu złoty łańcuch orderu Ś-go Michała. Światło jarzące oblewało naprost chude jego i zgryzione oblicze. Wyrwał papiery z rąk tamtego.
— Rujnujecie nas bez sumienia ni miary! — zawołał, przebiegając regestr zapadłemi oczyma. — Co to za ekspensa! i na co nam dwór tak huczny? Dwóch kapelanów po dziesięć liwrów na miesiąc każdemu! Jeden wikaryusz sto soldów! Podkomorzy jeden, dziewięćdziesiąt liwrów rocznie! Czterech krajczych po sto dwadzieścia liwrów na rok każdemu. Jeden kuchmistrz, jeden podczaszy, jeden szafarz, jeden kredencarz, jeden marszałek, dwóch podmarszałków, po liwrów dziesięć na miesiąc sztuka w sztukę! Dwóch kuchcików, liwrów osiem! Jeden koniuszy i dwóch masztalerzów po dwadzieścia cztery liwry miesięcznie! Jeden woźny, jeden pasztetnik, jeden piekarz, dwóch furmanów po sześćdziesiąt liwrów na rok każdemu! A rusznikarz nadworny, sto dwadzieścia liwrów! A mistrz płatnik skarbca naszego, tysiąc dwieście liwrów! A rachmistrz, a pisarz, pięćset liwrów!... Ależ to przepaść! Szaleństwo oczywiste! Myto służby naszéj Francyę ze skóry odziera! Wszystkie antabki Luwru w ogniu się tym rozpłyną. Wypadnie sprzedać naczynia stołowe! I ma rok przyszły, gdy Bóg i Najświętsza Panna (tu uchylił