Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ném wyznaniem winy? albo i ta sama wielka komnata, ze złoceniami swemi, z błękitem, z ostrołukami, z posągami, ze słupami, ze swojém nieobjętém sklepieniem ponacinaném w rzeźby, gdzież jest ona? a ten lew kamienny, strzegący wejścia z głową pochyloną, z ogonem podkurczonym, na podobieństwo lwów u tronu Salomona, w postawie upokorzonéj, jako wypada sile przed sprawiedliwością? a piękne podwoje? a szkła malowane? a żelaza rzeźbione, wprawiające w rozpacz Biscornetta? a delikatne stolarskie roboty mistrza Duhancy? (o uczynił czas, co ludzie uczynili z tych cudów? Co dano nam w zamian za całą tę historyę galską, za całą tę sztukę gotycką? Ciężkie, przyduszone pełnołucza p. Brosse’a, niezręcznego budowniczego frontonu Saint-Gervais — tyle w zamian za arcydzieła; a co do dziejów, mamy wielomówne pamiątki po słupie pękatym, jeszcze nieostygłym od gorących bredni Patru’ów.
Nie wiele, zaiste!
Wróćmyż do prawdziwéj wielkiéj komnaty starego Pałacu.
Na dwóch kończynach olbrzymiego tego równoległoboku stały: po jednéj stronie, sławny stół marmurowy z jednego jedynego kawałka, a tak długi, tak szeroki i gruby, „że nigdy jeszcze — powiadają stare papiery ziemstwa, stylem któregoby im pozazdrościł Gargantua — nigdy jeszcze, jak świat, światem nie widziano podobnéj skrajki marmuru“; po stronie drugiéj kaplica, gdzie Ludwik XI kazał się rzeźbić na klęczkach przed Matką Bozką, i dokąd przenieść polecił, nie dbając o ogołocenie dwóch framug galeryi posągów królewskich, posągi Karola Wielkiego i Ludwika Świętego, dwóch Świętych, których uważał za posiadających tytułem królewskim, szczególniejszą łaskę niebios. Kaplica ta, nowa jeszcze, zbudowana przed sześciu zaledwo laty, cała nosiła na sobie zachwycający ten styl architektury misternéj, o rzeźbach cudownych, o cienkich głębokich karbowaniach, który we Francyi zaznacza koniec epoki gotyckiéj, i przedłuża się aż ku środkowi wieku szesnastego, w czarownych fantazyach odrodzenia. Drobna różyczka, wykuta à jour nad frontonem uchodziła w szczególności za arcydzieło subtelności i wdzięku; rzekłbyś gwiazda z koronek.
W środku sali, naprzeciw głównego wejścia, wzniesiono estradę ze złotogłowiów opartą o mur, z osobnemi podwojami urządzonemi za pomocą okna, wychodzącego na korytarz złoconéj komnaty. Podwyższenie to przeznaczoném było dla posłów flamandzkich i innych wysokich gości, zaproszonych na przedstawienie misteryum.
Samo przedstawienie miało się odbyć na stole marmurowym. Od rana przygotowano takowy odpowiednio; bogata jego wierzchnia pokrywa, cała porysowana od obcasów palestry i woźnych trybunalskich, nosiła na sobie rodzaj klatki drewnianej, dość wysokiéj, któréj ściana górna, widzialna ze wszystkich stron wielkiéj komnaty, służyć miała