a jakich jedyny dziś okaz posiadamy przy ulicy Bourdonnais. Nareszcie, na prawo od Kaplicy Swiętéj, ku wschodowi, Pałac Sprawiedliwości sadowił się u brzegów wody, z gromadą swych wież. Gąszcz ogrodów królewskich, pokrywających zachodni klin Grodu, zakrywał wysepkę Pastuszą. Co do wody, z wyżyn wież katedralnych, nie wiele jéj widziałeś po obu stronach Grodu: Sekwana znikała pod mostami i mosty pod domami.
Gdy zaś wzrok, przekroczywszy te mosty zieleniejące przedwczesnemi mchami, które z wyziewów rzecznych powstały, skierował się na lewo ku Wszechnicy, pierwszym gmachem który go uderzał, był gruby i nizki snop wież, Mały-Kasztel, rozwartym swym przysionkiem pochłaniający koniec Małego-Mostu; następnie, prowadząc okiem po wybrzeżu, od wschodu na zachód, od Tournelle do wieży Nesle, spotykałeś długie pasmo domów z belkami rzeźbionemi, z szybami kolorowemi, wysuwających się z piętra na piętro po nad bruk nieskończonym zygzakiem szczytów mieszczańskich, i często ucinanych przez zakręt uliczny, a niekiedy to i przez front lub róg wielkiego kamiennego dworca, który się rozpierzał swobodnie, śród tego gminu zabudowań wązkich i spartych, z dziedzińcami swemi i ogrodami, ze skrzydłami i oficynami, jako wielmożnik i jego służba w kupie prostactwa. Było takich dworców pięć lub sześć na wybrzeżu, od Lotaryngskiego-Zajazdu, zajmującego do współki z Bernardynami wielką płachtę gruntu około Tournelle, do dworca Nesle, którego wieża główna stanowiła z téj strony granicę Paryża, a którego dach ostry, posiadał w ciągu trzech miesięcy na rok przywiléj krajania czarnemi swemi trójkątami szkarłatnéj tarczy zachodzącego słońca.
Ta strona brzegów nadsekwańskich była zresztą bez porównania mniéj handlowną od drugiéj; większy tu hałas, większe zbiegowiska czynili żaki niżeli rzemieślnicy: mówiące zaś ściśle, właściwe wybrzeże, czyli ponadrzecze, istniało tylko od mostu Św. Michała do wieży Nesle. Reszta nadwodzia była albo prostym gołożwirem, jak po za Bernardynami, albo téż nawałem domów, podwalinami sięgających wody, jak na przestrzeni między dwoma mostami.
Rozlegały się tu ciągłe wrzaski praczek, które się śmiały, paplały lub śpiewały od rana do wieczora, wzdłuż całego wybrzeża, przy siarczystych klaskaniach klepaczów, jako i za dni naszych. Nie jest to jedna z mniejszych rozrywek paryzkich.
Okręg Wszechnicy wydawał się dużym klocem na pierwszy rzut oka, z końca w koniec była to całość jednorodna i spoista. Tysiączne jego dachy, gęste, czubate, powiązane, należące niemal wyłącznie do jednego i tego samego pierwiastka geometrycznego, widziane z góry, przedstawiały coś w rodzaju mineralogicznéj krystalizacyi pewnego jakiego ciała. Swawolne wądoły ulic nie rozcinały tego okrzepłego
Strona:Wiktor Hugo - Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj.djvu/119
Wygląd
Ta strona została przepisana.