Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Człowiek śmiechu (wyd.1928) T.3-4.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

parę kroków, ale w stronę całkiem przeciwną, jak człowiek, który ani nawet wie, dokąd idzie. Lunatyk, któremuby widmo list jakiś wręczyło, nie szedłby inaczej.
Opamiętał się wreszcie, podbiegł raczej niż podszedł ku błyskającemu przez drzwi uchylone światłu i przy jego niepewnej jasności raz jeszcze bacznie list obejrzał. Na pieczątce żadnego nie było wycisku, na odwrotnej zaś stronie był tylko napis: Do Gwynplaina. Drżącą dłonią złamał pieczątkę, list wyjął i, ku światłu go skierowawszy, oto co w nim wyczytał:
„Tyś szkaradny, a ja piękna. Tyś hecarz, a ja wielka dama. Jam pierwsza z pierwszych, tyś najostatniejszy. A jednak chcę być twoją. Kocham cię. Przyjdź!“