chwyta się niekiedy tych ostrożności niejasnych, których tajemnice nie zawsze sama zbadać może. Przemilczać kogoś, to jakby go się pozbywać. Pytając się o niego, lękasz się go przyzwać. Zastawiasz się od niego milczeniem, jakbyś drzwi przed nim zamykał.
Zdarzenie całe poszło w zapomnienie.
Czy nawet zaszło kiedy? Czy coś podobnego istniało? Przepłynąłże istotnie cień jaki pomiędzy Gwynplainem i Deą? Dea o tem nie wiedziała, Gwynplaine o tem już nie wiedział. Nie, doprawdy nic chyba nie było. Księżniczka sama rozpłynęła się w odległej dali, jakby przywidzenie. Była to tylko chwila urojenia, wyśniona przez Gwynplaina, z której się już był ocknął. Rozwianie się marzenia, podobnie jak rozdmuchnięcie tumanów mgły, nie pozostawia najmniejszego śladu; i oto po przejściu chmury tyleż się nie zmieniła miłość w sercu, ile nie uległo zmianie słońce na niebie.
Znikła również jeszcze jedna postać, mianowicie Tom-Jim-Jack. Przestał nagle odwiedzać oberżę Tadcaster.
Osoby, mające możność śledzenia wiadomości z życia wielkich panów londyńskich, mogły zauważyć w Gazecie Tygodniowej pomiędzy dwoma wyciągami z rejestrów parafjalnych notatkę: „Wyjazd lorda Dawida Dirry-Moir, obejmującego na rozkaz Jego Królewskiej Mości ponownie komendę swej fregaty w białej eskadrze krążącej obecnie u brzegów Holandji“.
Ursus zauważył, że Tom-Jim-Jack nie przychodzi, i głowił się nad tem mocno. Tom-Jim-Jack nie ukazywał się od pamiętnego dnia, w którym wyruszył z ową damą w poczwórnej karocy. Zaprawdę niemała to zagadka ten Tom-Jim-Jack, uwożący ni stąd ni zowąd księżniczki! Jakaż to interesująca tajemnica do zgłębienia! Ile tu pytań się nastręcza! Jak wieleby się powiedzieć dało! Dlatego właśnie Ursus nie pisnął ani słowa.
Ursus z doświadczenia życiowego wiedział jak sparzyć się można na zbyt śmiałej ciekawości. Ciekawość bowiem